Strony

czwartek, 5 lutego 2015

Rozdział 2

       Od kłótni z Krzysiem minęło parę dni, a ja czułam się dziwnie pusta. Nie miałam co ze sobą zrobić. Ta niepewność dobijała mnie. Myśli kłębiły mi się w głowie, przez umysł przechodziło mi tysiące obrazów. Chwil spędzonych razem z przyjacielem. Nasze wygłupy, wspólne jak i oddzielne sukcesy. Cieszyliśmy się , gdy mogliśmy być razem. To się liczyło...  Miałam wrażenie, że całe moje życie to układanka. Brak przyjaciela, był tym tym jednym puzzlem do skończenia obrazka. Bezustannie próbowałam się do dzwonić na jego komórkę, ale włączała się poczta głosowa. Gdy dzwoniłam na domowy, za każdym razem odbierała jego mama i mówiła, że go nie ma, bądź jest czymś zajęty... A ja tylko chciałam z nim porozmawiać, wyjaśnić sytuację z boiska. Jego zachowanie nie było zbyt uprzejme, ale ja też nie zasługuję na medal. Nie wiedziałam, nic nie wiedziałam... Darek był wobec mnie miły, nawet kilka razy mnie rozbawił, ale to nie znaczy, że będę się z nim spotykać i spędzać czas. Nie mam zielonego pojęcia co teraz nastąpi. W każdym razie nie będę poświęcać swojej przyjaźni z Krzyśkiem dla chłopaka, którego nie znam, którego zawsze kojarzy się tylko z jakimiś przestępstwami albo porachunkami. Tego jestem pewna. Krzysiek jest dla mnie ważny, nasza przyjaźń nie może się ot tak zakończyć... W szkole,  przy kolegach olewał mnie i ignorował. Jak chciałam do niego zagadać wiecznie mówił,że nie ma czasu, że później. Nie raz po skończonych zajęciach sterczałam przed szkołą,czekając na niego z nadzieją, że choć chwilę porozmawiamy. Nigdy go nie widziałam. Musiał o wiele prędzej wychodzić ze szkoły. Dlaczego się do mnie nie odzywa? Przecież to on, zaczął całą kłótnię. On przy wszystkich naszych znajomych zaczął rzucać błotem w Darka, nawet nie wyjaśniając powodu swojej bulwersacji. Nie zważał na innych. Zachował się egoistycznie. Po tak długim czasie, kiedy się nie spotykaliśmy nie powinien wtrącać się w moje sprawy. Za to, że nie miał czasu jestem na niego zła. Choć złość minęła, mówiąc szczerze. Kiedy złościsz się na osobę, na której Ci zależy dochodzisz do wniosku,że to bez sensu. Po co się gniewać...? W końcu to twoja bratnia dusza. Każdy popełnia błędy, jest skłonny do grzechu. Tego się nie zmieni. A przyjaciel jest ważny w naszym życiu, chcemy z nimi spędzać jak najwięcej czasu. Dzielić smutki i radości.  Przyjaciel skłania do dobra, do bycia lepszym człowiekiem. Prowadzi po jasnej ścieżce - do światła. Pomaga nam, gdy upadniemy, gdy potrzebujemy pomocy.  W ważnych momentach naszego życia jest przy nas. Wspiera nas i otula ciepłym płaszczem, gdy nasze troski dają nam we znaki.
***
Wstałam nieśpiesznie z łóżka. Rozprostowałam kończyny i podeszłam to okna. Odgarnęłam firankę w kwiatki. Znów kolejny szary dzień. Dzień pozbawiany tego właściwego pigmentu, który koloryzuje całe moje życie. Za oknem szary świat. Świat ludzi. Śpieszących się do pracy, do swoich rodzin. Żyjących po to, by zaznać lepszego życia. By choć na chwilę oderwać się od rutyny, od tego co jest nudne, monotonne i nie martwić niczym. Realny świat. Wszystko w nim ułożone w jakimś określonym może i chaotycznym porządku... Bo przecież wszystko po coś jest. Jest dla ludzi, jest po to, by móc z tego czerpać garściami, by mieć z tego określone korzyści i przywileje. "Nic co ludzkie nie jest mi obce".  Ale czy na pewno w pełni zasługujemy na społeczeństwo? By w nim tkwić i rozwijać się? Czy jesteśmy ludźmi, którzy okazują współczucie innym? Zawsze mnie to zastanawiało... Jaki sens jest w egzystencji... Żyjemy po to by umierać czy żyjemy po to by żyć godnie i sprawiedliwie? Może odrobinę skłaniam się ku refleksji, ale lubię rozważać. Często jesteśmy świadkami nieludzkiego zachowania. Tak na prawdę nie zdajemy sobie sprawy z tego,że raniąc innych, ranimy samych siebie, jeśli tylko posiadamy nie serce z kamienia lecz serce, które potrafi głęboko kochać, to jesteśmy w stanie to sobie uświadomić. Więc jeśli mamy okazję,  po prostu kochajmy ♥ Okazujmy tym wyjątkowym osobą, że są dla nas ważne. Jeśli będziemy potrafić kochać, to my będziemy kochani. Czym jest miłość? Właśnie... Trudno odpowiedzieć wprost na to pytanie. Dla każdego jest czymś innym. Dla jednej osoby ważną a nawet najważniejszą wartością w życiu, a dla drugiego człowieka bez wartościowa i niepotrzebna, ale gdy zastanowilibyśmy się- to każdy w głębi duszy jej potrzebuje. Chce ją przeżyć. To chyba zależy od uczuciowości człowieka. Nie każdy w tej samej sytuacji czuje to samo. Może mieć inne spostrzeżenia. Co ze mną? Czy ja się zakochałam? Sama nie jestem pewna. Na mojej drodze stanął Darek. Jedyny chłopak, przy którym wariuje. Wcześniej się tak nie zachowywałam. To dziwne... Może dlatego,że dla mnie to uczucie jest nie spotykane? Może on jest tym jedynym? Powoli czuję,że plotę bez sensu ... Nigdy nie byłam podatna na miłość. Może to się w końcu zmieniło... A ja mam właśnie szanse by to sprawdzić. Mam wątpliwości. No bo czy warto spróbować, poświecić siebie, poświęcić to wszystko? Boję się zaryzykować. Widocznie jestem tchórzem, ale nie chce nim być. Chcę być twarda jak bułka z biedronki i walczyć o swoje. O swoje uczucia i życie. Bo tak na prawdę jedyne co nam, na tym świecie pozostało, to MIŁOŚĆ.
***
Siedziałam w salonie, w wygodnym szkarłatnym fotelu niemalże się w nim zatapiając. Popatrywałam dookoła, zachwycając się banalnym pięknem, Lena miała przepiękny dom, jej matka była zajmowała się dekoracją wnętrz. Mój dom też był niecodzienny tylko, że dom mojej przyjaciółki miał "to coś". 'To coś" przyciągało wzrok. Ale dość o tym bo się niepotrzebnie rozmarzę. Przyszłam do Leny z powodu Darka. Tylko ona mnie zrozumie. Chce z nią porozmawiać o tym wszystkim co się dzieje. Jak emocje mną władają i jak się zachowuję gdy pan D. jest w pobliżu. Czekałam tak w tym fotelu jeszcze kilka minut, ponieważ Lena musiała dokończyć znosić pudła ze starymi rzeczami do piwnicy, Było tego mnóstwo... Dlatego tak długo to trwało. Moja przyjaciółka calutki weekend spędziła między starociami. Lecz nie mogłam dłużej czekać. Dziś niedziela a jutra szkoła. Musiałam z kimś porozmawiać o swoich rozterkach miłosnych.
- Hej siostra! Wybacz,że tak długo nie byłam "dostępna".- usłyszałam zza pleców. To Lena. Jak zawsze uśmiechnięta i pomocna. Była ubrana w ogrodniczki, jej włosy tkwiły w nieładzie. Prawdopodobnie miał to być kok,ale mało co  z niego zostało. Jednak nie to przykuło moją uwagę. Włosy Leny były zszarzałe.
-Cześć, co Ty masz z włosami?-spytałam z krzywym uśmiechem. 
- No jak to co? Nakładałam dziś specjalną odżywkę na włosy, widać rezultaty prawda?- odparła jakby nic się nie stało. 
-Jasne,a ta odżywka to pajęczyna plus kilka pajączków, ale to tylko szczegół. Nie wiem jakiej ty odżywki używałaś, ale ja nie chciałabym takich rezultatów.-powiedziałam szybko, ledwo ukrywając swój śmiech. Wiedziałam, że jak lekko podkoloryzuję te historię z włosami będzie niezły ubaw. Lena nienawidziła pająków. A na głowie miała ledwo kilka pajęczynek. Twarz przyjaciółki zbladła. W mgnieniu oka Lena wpadła w przerażenie i zaczęła się otrzepywać.
-Ble...!-usłyszałam. - Co ja miałam na głowie! Strzepnij te pająki! Pewnie są duże i mnie pogryzą!- Była przerażona. Na prawdę dała się wkręcić. Ja tylko się śmiałam. Brzuch zaczął mnie boleć. Wstałam i położyłam dłoń na jej ramieniu. 
- Spokojnie. Miałaś na włosach tylko pajęczynę. Z tymi pająkami chciałam cię nabrać i widzę, że się udało. Ha ha ha! Mina Leny mówiła wszystko. Jej zielone oczy pałały gniewem a usta zacisnęły się w wąską kreskę. Była zdezorientowana. Wiem,że knuła zemstę. Niecne plany. W mig "dopadła" mnie i zaczęła gilgotać. Taki słodki odwet. Tylko,że nie dla mnie. Nienawidziłam gilgotek, bo byłam na nie podatna. Dosłownie miałam je wszędzie. Lena gilgotała mnie a ja opadłam na ten fotel, w którym wcześniej się zanurzyłam i próbowałam jakoś się bronić, jakoś odepchnąć jej atak, ale na próżno. Loki wlatywały mi do oczu i zasłaniały widok, nic nie widziałam. Szybkim ruchem odgarnęłam je z czoła. 
-Dobra dość, poddaję się! - wykrzyczałam. - Wiesz,że nie lubię gilgotek. - Poprawiłam się w fotelu, a Lena przycupnęła na mięciutkim dywanie obok mnie. 
- A ja głupich żarcików z pająkami. Od czasy gdy miałam do czynienia z tarantulą sam na sam, nie chce ich widzieć.
-Wiem...-powiedziałam cicho.- Ale gdybyś widziała swoją minę... Ha ha ha. 
-Na pewno wyglądałam głupio, ale ty wcale nie lepiej. A tak poza tym pająki na prawdę są straszne i obleśne.- po ciele Leny przeszły ciarki. Dziwiłam jej się. Pająki wcale nie są takie straszne na jakie wyglądają, aczkolwiek Lena miała kiedyś niemałą przygodę z Czarną Wdową i nie skończyła się zbyt dobrze. Wylądowała w szpitalu. A to była wina mojego głupiego brata. Oskar fascynował się tym, co zakazane. W wieku siedmiu lat przyniósł  do domu Leny, ponieważ wtedy ja u niej nocowałam, pająka, na pozór bezbronnego, słodkiego pajączka. Po kryjomu trzymaliśmy go w pokoju. Niepostrzeżenie Czarna Wdowa ugryzła Lenę a jad rozprzestrzenił się po całym ciele. Na szczęście Ola zauważyła całą naszą zabawę i zawiadomiła rodziców. Gdyby nie siostra Leny nie wiem co by się stało. Nie chciałabym,żeby moja przyjaciółka cierpiała. Teraz wiem jak to jest. To ona została ugryziona i to z winy mojej rodziny. Jestem winna i nie mogę się z niej nabijać. 
-Przepraszam.-gdy przypomniałam sobie całą historię z pająkami było mi smutno. Zapewne też bym się bała.
-Okey, nie mówmy już o tym. Chciałaś pogadać...-Lena przeszła do sedna rzeczy. Trochę się bałam. Nie wiedziałam jak ona na to zareaguje, bo w końcu ja i miłość?  Sama ją wyśmiewałam a teraz najprawdopodobniej coś poczułam. 
- No bo wiesz...-zaczęłam niepewnie.
-Chodzi o chłopaka?-spytała, jakby czytając w moich myślach.- No nareszcie! Oj Gosiu, widzisz jednak miłość istnieje na tym świecie. A  któż to?
- Taaa... widzisz... to jest...-nie wiedziałam jak jej to powiedzieć. Miałam wątpliwości. tak na prawdę Darek mi się tylko podoba. To na razie nie jest miłość. Po dłuższej chwili mówiłam dalej tak jak to sobie ułożyłam w głowie.- To... chłopak z naszej szkoły, podoba mi się,ale nie wiem czy się w nim zakochałam.-zaczęłam ostrożnie.
-Rozumiem...-przyjaciółka kiwnęła głową w potwierdzeniu. -Jak się nazywa?-ciężko było mi jej powiedzieć o nim. Ręce zaczęły mi się lepić...
-To jest Darek. Darek Niemcewicz.-powiedziałam szybko. Zdecydowałam, że im prędzej tym lepiej. 
-Ooo. To świetnie! Bardzo się cieszę.-utkwiłyśmy w przyjacielskim uścisku. Lena w ogóle nie była zdziwiona. Przyjęła tę informacje normalnie. A raczej nienormalnie jak na nią. - Zamierzasz coś z tym zrobić? -zapytała gdy upłynęło kilka sekund.-Ja sądzę,że powinnaś się z nim umówić a raczej się do niego jakoś zbliżyć.-posłała mi szeroki uśmiech. Cieszyłam się... Na myśl o nim usta same mi się układały w szerokim uśmiechu.
- Szczerze to nie wiem.-odpowiedziałam zrezygnowana.  - Nie będzie się chciał umówić z taką laską jak ja...
- A dlaczego niby?-powiedziała kpiąco i przewróciła oczami. 
-On się chyba w ogóle nie interesuje dziewczynami. To już zdążyłam zauważyć.-przygryzłam wargę.
- No wiesz...-Lena zaczęła z tym swoim uśmieszkiem. Wiedziałam,że coś się kroi.- Za niedługo jest melanż u Krzyśka. Robi imprezkę u siebie w domu. Podobno zaprosił wszystkich (wszystkich to znaczy najbliższych znajomych). Nawet Darka. Słyszałam,że chce z nim wyjaśnić kilka spraw. Ty również dostałaś zaproszenie, ale jak znam życie nie otworzyłaś koperty, którą dostałaś kilka dni temu bo nie jesteście w najlepszych stosunkach... Moim zdaniem to doskonała okazja by jeszcze lepiej poznać Darka.-puściła do mnie oczko. - Zawsze mogę ci pomóc, z ciuchami i takimi tam pierdołami. Będziesz wyglądać jak bogini, więc na pewno zwróci na ciebie uwagę. Jestem tego pewna...
-Nie. Ja... Sama nie wiem. Krzysiek... Eh... To jeszcze nierozwiązana sprawa. Nie wiem co mam zrobić.
-Gosia daj spokój. Pójdziesz na imprezę, spotkasz się z Darkiem i spędzicie ze sobą trochę czasu. Przy okazji możesz też porozmawiać z Krzychem. Od tej sytuacji z boiska obydwoje jesteście przygaszeni. Nie mogę na was patrzeć. Przechodzicie obok siebie tak obojętnie, jakbyście się w ogóle nie znali, a to nie prawda, więc zrób coś z tym wreszcie bo to nie może dłużej czekać! Potem może być za późno. Na przyjaźń i na miłość...


_____________________________________________________
Oto drugi rozdział. Trochę to trwało, ale każdy wie jak to jest. Czasem niestety nie ma się czasu by wklepać nowy rozdział do komputera. Miłego czytanka. Pozdrowienia dla naszych czytelników ;) 






Rozdział 1

   Otworzyłam oczy. Budzik nie zadzwonił, za oknami było już jasno. Przetarłam zaspane oczy. Spojrzałam na zegarek - była 7.25. Spóźnię się do szkoły - pomyślałam z paniką. Chciałam wstać z łóżka, ale spadłam z niego. Poczułam przeszywający ból w kręgosłupie. Odczekałam kilka sekund, rozmasowując obolałe miejsce. Pomalutku zebrałam się z podłogi. Skierowałam się w stronę szafy. Otworzyłam ją i zaczęłam szukać ubrań. Jak zawsze miałam dylemat, w co się ubrać. Musiałam się pospieszyć, bo nie zostało mi dużo czasu. Wyciągnęłam T-shirt z nadrukiem, brązową bluzę i ciemne rurki. Poczłapałam w stronę łazienki na pierwszym piętrze. Niestety  była zajęta. Wiedziałam kto w niej urzęduje, lecz zapukałam. Miałam nadzieję, że coś wynegocjuje. Choć pięć minut, by się odświeżyć.
- Kto się tutaj dobija?! - usłyszałam zza drzwi zirytowany głos mojego starszego brata Oskara.
- To ja Gosia, pospiesz się, spóźnię się do szkoły a chciałabym skorzystać z łazienki.
- No sorry, ale łazienka była twoja o 7.00.
- No tak, ale za późno wstałam.- powiedziałam ze smutkiem. Tak na prawdę on ma rację... spóźniłam się, lecz nie zrobiłam tego umyślnie. Każdy wie jak to jest wszystko robić biegiem, ponieważ za późno się wstało...
- Teraz moja kolej! Masz problem, idź do łazienki rodziców. - Odpowiedział.
- Na pewno będzie zajęta! Wyjdź! -Wykrzyczałam zbulwersowana. Zaspałam a w dodatku brat nie chciał ustąpić. Uderzyłam dłonią w drzwi.
- Oj nie siora, nie wyjdę! - powiedziała pośpiesznie.
- Oskar...
- Chcę wziąć prysznic przed szkołą - Jeszcze bardziej się zdenerwowałam. Jak normalny, cywilizowany człowiek nie mogłam skorzystać z łazienki. To była przesada.
- Ale możesz chyba dać mi 10 minut! -wykrzyczałam. W tej chwili właśnie żałowałam, że mam rodzeństwo. Takiego głupiego brata...
- Nie, nie mogę! Spadaj.
Musiałam odpuścić, dalsza konwersacja z nim nie miała sensu. Zbiegłam schodami w dół wkurzona, trzymając nadal ubrania w ręce. Jak na złość tata się golił i nie mógł wyjść. Miałam tylko jedno wyjście - iść do Leny. Wybiegłam z domu jak oparzona, zapukałam do sąsiedniego domu i wparowałam do środka.
- Dzień dobry! - Wykrzyczałam. - Mogę skorzystać z łazienki?
Lena momentalnie pojawiła się przy mnie. Stałam w ogromnym i przytulnym przedpokoju. Ściany ozdabiały szafirowe tapety, które idealnie kontrastowały z kakaową posadzką. Ciemne szafki komponowały się z szafą. Buty domowników były idealnie ustawione w rządku i połyskiwały czystością. Przedpokój był czysty i zadbany. Dom mojej przyjaciółki był piękny. Nic dodać nic ująć po prostu. Za każdym razem gdy, tu przychodziłam nie mogłam się napatrzeć. To piękno przyciągało wzrok.
- Hej. - Przywitała się Lena. Miała na sobie zielony podkoszulek, podarte rurki i czarne conversy. Jak zawsze starannie dobierała dodatki do swojego ubioru.Kocham jej styl a ona kocha mój. Obie jesteśmy dla siebie jak siostry, szkoda tylko, że między nami nie ma ani krzty pokrewieństwa. - Ty nie gotowa?- Spytała ze zdziwieniem.
- No, jak widzisz nie. Za późno wstałam, a w dodatku wszystkie łazienki są zajęte. Oskar okupuje tą na górze a tata tą na dole. Nie miałam do żadnej dostępu.- Szybko wytłumaczyłam.
- Dobrze,rozumiem. Zatem idź się szykuj do mojej łazienki. - Pogoniła mnie Lena. Byłam jej za to wdzięczna. Nie za "użyczenie" łazienki, ale za tą serdeczność. Dla wszystkich zawsze była wyrozumiała i troskliwa.Wybąkałam "dzięki" i szybko wbiegłam po schodach do pomieszczenia.


***

            Ostatnie metry pokonałyśmy biegiem. Myślałyśmy, że się spóźnimy, ale jak się okazało przed budynkiem szkoły pojawiłyśmy się przed czasem. Miałyśmy w zanadrzu piętnaście minut. Tkwiłyśmy tam, nudząc się, aż do czasu pojawienia się chłopaków. Trzeba przyznać,że ich wejście  było bardzo efektowne.W tym czasie parę kujonów zebrało się przed szkołą, jak zawsze pochłonięci byli swoimi sprawami. Jakimiś konkursami, pracami i prezentacjami. Totalni nudziarze. Zero życia towarzyskiego w gronie fajnych osób. Paplałyśmy o wszystkim i o niczym, kiedy ON się zjawił, wraz ze Sebą. Właściwie to wjechał na desce, a Seba za nim. Lena od razu się rozpromieniła, a ja tylko przewróciłam oczami. Ta miłość. Fuj... mdło mi się robiło jak widziałam obściskujące się pary. Na ulicach często miałam okazję tego doświadczyć.Chłopaki zbliżywszy się nieco do nas, zeszli z desek i wzięli je do rąk. Seba pomachał nam, a właściwie do Leny... Ona tylko się zarumieniła i odwzajemniła gest.  Mój wzrok przykuł Darek, kumpel Seby. Przeczesał swoje blond włosy palcami i rozejrzał się wokół. Od niedawna uczęszczał do naszego technikum. Seba od razu znalazł z nim wspólny język i tak się za kumplowali. Nie raz Bastil opowiadał o nim mi i Lenie. Darek to, Darek tam to... Znałam go tylko z widzenia, lecz od początku przykuł moją uwagę. 
-Hej.-wykrzyczała moja przyjaciółka i wtuliła się w ramiona Seby, gdy był już blisko nas. Chłopak tulił ją mocno, jakby nie widział jej od dłuższego czasu. Jeśli dobrze wiem to nie minęła nawet doba. Oni nie umieli bez siebie wytrzymać. Gdy byli razem nigdy się nie nudzili. Znali się praktycznie od bardzo dawna. Spędzali ze sobą mnóstwo czasu, mieli tematy na całą wieczność, ale to może i dobrze. Może to prawdziwa miłość... 
-Hej, ślicznotko, stęskniłem się za Tobą.- Seba lekko musnął policzek Leny, chciał zbliżyć się do jej ust, lecz nie pozwoliła na to. Dłonią lekko odepchnęła go od siebie. Chłopak tylko udał obrażonego i zaśmiał się przyjaźnie. Dobrze wiedziała, że nie znoszę widoku zakochańców. Po nieudanej próbie pocałunku Seba przywitał się i ze mną. Dołączył do nas Darek. Pod przylegającą koszulką było widać jego umięśnioną klatkę. Był bardzo przystojny i nie powiem- moją uwagę przyciągał zawsze. Seba również był szkolnym ciachem, ale nigdy mnie nie interesował.
- Cześć. - wybąkałam. Byłam bardzo ciekawa jaki jest ów kolega Sebastiana. Poczułam gorąco, rozlewające mi się po ciele, gdy jego spojrzenie skierowało się w moją stronę. Jego obecność budziła we mnie nieznane dotąd emocje. Były intrygujące a zarazem przerażające. Czułam, że się rumienie. Ach! Tylko nie to! Nie teraz...
- Dziewczyny to jest Darek Niemcewicz, mój najlepszy kumpel. Niestety nie miałyście okazji go poznać. To jest Lena moja ukochana, a to  nasza wspólna kumpela Gosia. Poznajcie się. - Sebastian przedstawił nas sobie. -Miło mi Cię poznać Gosia. - JEGO głos był aksamitny, podał mi rękę z dziwnym błyskiem w oczach.
- Mi również. - odpowiedziałam cicho. Speszyłam się przy nim. 
- Cześć Lena.- Lekko uśmiechnął się do mojej przyjaciółki. Ona odwzajemniła uśmiech. Iskierka zazdrości przeszła przeze mnie. Co się dzieje? Przecież go nie znam a raczej nie wiem jaki jest. W każdym razie w tej chwili zmieniłam zdanie co do miłości i tym podobnych rzeczy. Darek niewątpliwie mnie omotał, byłam przy nim jak zahipnotyzowana.  Zaczęłam się tak zachowywać od nie dawna. Od czasy gdy zaczęłam zwracać uwagę na skate'ów... 


***

          Lekcje minęły wyjątkowo szybko. Wszystkie przerwy spędziłam w towarzystwie Leny i chłopaków. Przepełniała mnie radość. Mogłam spędzić choć trochę czasu z Darkiem. Poznać go i porozmawiać z nim. Ostatnią przerwę spędziliśmy na boisku.Pogoda dopisywała. Słońce mocno grzało. Siedzieliśmy na tartanie, wygrzewając swoje stare kości. Lena w ramionach Seby, a ja z Darkiem obok siebie. Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę. Moje myśli kierowały się w stronę niego. Był tak blisko a jednocześnie daleko. Podobał mi się. Muszę przyznać. To chyba pierwszy chłopak od czasu rozpoczęcia nauki w technikum. Przez ten czas jakoś samotność mi nie doskwierała. A teraz jak zaczęłam o tym wszystkim myśleć to uświadomiłam sobie, że i ja chciałabym przeżyć prawdziwą miłość. Z zamyślenia wyrwał mnie głos przyjaciółki.
- Gosia? Słyszysz mnie? Ja i Seba idziemy pograć w kosza. Krzysiek przyszedł z chłopakami i potrzebują kilka osób. - obudziłam się. Krzysiek... Jak dawno z nim nie rozmawiałam. Jesteśmy przyjaciółmi, a nie mamy dla siebie czasu. Słowa Leny wydały mi się tak bardzo absurdalne. Ja tu myślę o swojej miłości, a Lena wyskakuję mi z koszem.
- Nie, nie idę. Będę wam kibicować.-odparłam nawet, nie myśląc.
- Okey, jak chcesz. Będzie Ci towarzyszył Darek bo on też nie chce grać.- wyjaśniła przyjaciółka.
- Mhm...- odpowiedziałam szybko, żeby dalej porozmyślać.- Co?- zapytałam kiedy jej słowa dotarły do mnie. Darek? Będzie mi towarzyszył...?
- Darek razem z Tobą będzie nam kibicował.- wyjaśniła prędko Lena. Nie miała czasu. Dostała do swych rąk piłkę. Odeszła z nią w stronę kosza. Chłopaki już na nią czekali. Wszyscy dobrali się w dwie drużyny i zaczęli omawiać taktykę. Lena, Seba, Krzysiek i  Maciek z klasy Seby grali w jednej drużynie. Resztę zawodników znałam tylko z widzenia. Byli z innej klasy.  
          Mecz się rozpoczął. Piłkę przejął Seba i wykonał płytkie podanie do Krzyśka. Ten susem pobiegł pod kosz przeciwnika. Razem z nim płynie poruszali się inni. Krok, w krok przeciwnicy kryli swoich. Lena nie została jak na razie przez nikogo kryta, pojawiła się przy Krzyśku, który wykonał do niej szybkie podanie. Przyjaciółka złapała piłkę i rzuciła ją do kosza. 1: 0 dla drużyny mojej przyjaciółki. Trzeba było przyznać, że jej drużyna była silna, lecz przeciwnicy wcale też nie tacy słabi. Sami faceci. Wysocy i szybcy. 
- Stawiam,że drużyna Seby wygra. -wyrwał mnie pewien męski, aksamitny głos z zamyślenia. Spojrzałam w jego stronę. Patrzył, na mnie, mrużąc oczy i uśmiechając się szeroko. Wyglądał bardzo śmiesznie - jak chińczyk. Zachichotałam.
- Co?-zapytał zaciekawiony.
- Nic. Sądzę, że jego drużyna wygra. Są najlepsi.- dodałam tylko, żeby się nie wydało,że się z niego nabijam. 
- Nic to nie odpowiedź. Słucham, dlaczego się śmiałaś. -był uparty. Za nic w świecie nie chciałam mu powiedzieć prawdy. Chciałam się z nic podroczyć. Spojrzałam w jego oczy. Czekał...
- Jestem szalona, to dlatego. Często się śmieje.- szybko zmyśliłam coś co w pewnym sensie było prawdą.
- Gosiu, to już dziś zauważyłem. Powiedz mi z czego się śmiałaś, chcę wiedzieć, bo jak nie...
- To co?- nie pozwoliłam mu dokończyć. Uśmiechnęłam się i wyczekiwałam jego odpowiedzi. Darek przysunął się bliżej.
- To sprawdzę gdzie masz gilgotki! - Darek momentalnie znalazł się przy mnie, jego ręce dotykały mojego ciała. Gilgotał mnie. 
- Nie! Przestań... - powiedziałam, jednocześnie zanosząc się głośnym śmiechem. Gilgotki miałam na całym ciele. Wiedziała o tym tylko Lena. Jeśli wiedziałby to ktoś jeszcze mógłby mnie załaskotać na śmierć. Darek nie zaprzestawał. Jeszcze szybciej mnie gilgotał. Leżeliśmy i tarzaliśmy się w tartanie długą chwilę. On tylko się śmiał. Odpychałam jego ręce, ale był silniejszy ode mnie. Wiedziałam, że nie da mi spokoju. Był taki uparty...
- Dobra poddaje się, powiem Ci...-jego ręce zatrzymały się,osunęły na ziemie. Leżał bardzo blisko mnie. Jego blond włosy były nieco zmierzwione. Cieszył się z wygranej. Uśmiechnął się szeroko i odsunął kawałeczek. Przygładził swoje włosy i usiadł po turecku. Poszłam w jego ślady tylko, że moje włosy nie tak łatwo chciały się ponownie ułożyć. Byłam trochę zła. -Idiota.-wybąkałam i zaczęłam się śmiać. Darek również. Miałam pełno tartanu we włosach. 
- I co podobało Ci się?- zapytał gdy przestaliśmy się śmiać. Spojrzałam ponownie na jego twarz. Widniał na niej kpiący uśmieszek. Widziałam, że to tylko taka zagrywka, żeby mnie rozzłościć. Darek znany był z tego, że wszystkim robił dowcipy, ale nie byłam za to na niego zła.
- Nienawidzę gilgotek.- odparłam szczerze.- Do tego nie miałam się jak obronić. -pokazałam mu język.
- Nie moja wina, że jestem facetem. -Darek rozłożył teatralnie ręce i zaniósł się śmiechem. Ukazały się jego idealnie,białe zęby. Jeszcze bardziej mi się podobał gdy się uśmiechał.- To jak? Odpowiesz na moje pytanko? -wrócił do tematu.
- Nie chcę. -pokręciłam głową i ułożyłam usta w szerokim uśmiechu.
-To w takim razie...-trzymał mnie w napięciu. - Muszę powtórzyć gilgotki.-wypowiedział te słowa bardzo niewinnie.
- O nie! -odpowiedziałam, po mimo, że był to żart. Chłopak po raz kolejny wyszczerzył się i zbliżył do mnie. Nic nie nastąpiło, po prostu się przysiadł. 
- Jesteś szalona i to bardzo...- powiedział po chwili.
- Mówiłam! Ale z resztą Ty też. Masz tupet, żeby łaskotać mnie publicznie. -zaśmiałam się głośno, on również. Moje spojrzenie pokierowało się w stronę grających. Seba stał przy swoim koszu i blokował do niego wejścia. Lena kryła swojego a Krzysiek próbował odebrać komuś piłkę. Za kilka minut kończyła się przerwa. 
         Mecz zakończył się decydującym wynikiem dla drużyny Leny. Ograli tych wielkoludów z wynikiem 5:3. Jak widać, żeby grać w kosza i wygrywać wcale nie trzeba być wysokim. Zakochana para zbliżyła się do nas z Krzyśkiem. Wstałam z tartanu. Poprawiłam po raz kolejny niesłuszne włosy i otrzepałam się z resztek tartanu. Krzysiek lekko uśmiechnął się do mnie. Przez jakiś czas nie spotykaliśmy się bo nie miał czasu. 
- Hej Krzychu. - przywitałam go. Jego twarz była napięta, chyba jednak nie ucieszył się z naszego spotkania. Jego wzrok spoczął nad moją głową. Obróciłam się o 180 stopni. Za mną stał Darek. Jego twarz nic nie wykazywała. 
- Co on tu robi?- spytał Krzysiek przez zęby. Był wściekły,tylko nie wiedziałam dlaczego. Ewidentnie nie lubił Darka.
- Spędzaliśmy wszyscy razem przerwę, a że ja i Lena poszliśmy grać, Darek siedział z Gosią i razem nam kibicowali. - odpowiedział szybko Seba, chcąc załagodzić sytuację.
- Widzę, Stary! -wykrzyczał Krzysiek.- Nie podoba mi się, że on się koło ciebie kręci.-zwrócił się do mnie. Jego lodowate spojrzenie, zmiękło.
-Spokojnie...-wtrącił Darek, gestykulując.
- Nie z tobą rozmawiam!- W Krzyśku wszystko się gotowało. Był rozwścieczony. 
- Nie rozumiem. Krzysiu co się stało?-zapytałam zszokowana.
- Znam takich jak on. Lepiej niech się od Ciebie odczepi.-wysyczał.
-  Wiesz jaki jest? Tak poza tym świetnie dam sobie radę, bez Ciebie !- miałam wszystkiego dosyć. Krzysiek długo się nie odzywał a teraz będzie mi wybierał znajomych. 
Teraz to ja byłam zła. Nic nie rozumiałam.
- Gosiu nie kłóćmy się. To dupek i tyle...
- Może załatwmy to jak faceci a nie będziesz się żalił co? -wtrącił się Darek. Był gotowy na ostateczność. 
-Przestańcie! -wykrzyczałam. Musiałam coś zrobić. Krzysiek nie mógł tak bezpodstawnie kogoś obrażać.- Krzysiek chyba powinieneś już iść. Zepsułeś nam całą przerwę.-dodałam cicho i spokojnie. Mój przyjaciel był oszołomiony. Chyba nie dowierzał w moje słowa. Sama nie dowierzałam. Obroniłam Darka. Sama nie wiem dlaczego. Może dlatego, że był dla mnie miły...
- Co? 
- Tak,lepiej będzie jak pójdziesz.-dodała Lena cały czas nieobecna. Byłam jej wdzięczna za to. Nie chciałam go wygonić... Nie chciałam nic już mówić.
-Skoro tak...-Krzysiek patrzył na mnie gniewnie. Wiedziałam, że długo będzie się na mnie złościł, ale nie mógł tak postąpić. Chwilę patrzył na mnie jakby chcąc jeszcze coś powiedzieć. Trzymając w rękach piłkę ,odszedł zahaczając o Darka. Gdy stanął z nim na równi był nieco wyższy od swojego wroga. Jego wzrok mówił "Jeszcze z Tobą nie skończyłem". Ostatni raz spojrzał w moją stronę i skierował się w stronę szkoły.